Kiedy herbata na dobre wzbudziła entuzjazm w Europie, w Państwie Środka była znana od tysiącleci. Chińczycy niechętnie pozbywali się swojego cennego produktu, a Europejczycy byli zdeterminowani, żeby go zdobyć. Kartą przetargową okazało się... opium. Oto, jak długą drogę musiała przebyć herbata, żeby na dobre dotrzeć z Chin do Europy.

Pierwsze liście w Europie
Chociaż za największych europejskich miłośników herbaty uważa się Brytyjczyków, herbatę do Europy sprowadziły państwa kupieckie: Portugalia i Holandia. To właśnie holenderska Kompania Wschodnioindyjska pierwsza zaczęła zwozić do Europy susz herbaciany. Zainteresowanie herbatą rosło tak szybko, że rada rządząca kompanią, Siedemnastu Lordów, w 1637 roku wystosowała specjalny list, w którym domagała się, aby pośród kolejnych transportów zawsze znajdowała się herbata. Pojawiła się więc ona na kontynencie europejskim w XVII wieku, podczas gdy w Chinach była już znana od stuleci. Jej popularność była nieunikniona. Jako produkt egzotyczny, pochodzący z tajemniczego Dalekiego Wschodu, wzbudziła natychmiastowe zainteresowanie. Z początku można było ją kupić (w zawrotnej cenie) wyłącznie w aptekach, gdzie dodawano ją, wraz z innymi luksusowymi produktami, takimi jak imbir czy cukier, do lekarstw. Ale już czterdzieści lat później herbatę można było nabyć w sklepach, a jej cena była już tak przystępna, że nie tylko najbogatsi mogli sobie pozwolić na zakup herbacianego suszu. Oprócz Holandii i Portugalii herbata była też popularna w Niemczech i nawet Francuzi na jakiś czas zrezygnowali z kawy, żeby raczyć się „nowością stulecia”.

Herbatka po angielsku
Brytyjczycy stosunkowo późno odkryli herbatę –  w 1658 roku, dwadzieścia dwa lata po Francuzach! Prawdziwą popularność herbata zdobyła jednak dopiero wtedy, gdy król Karol II w 1662 roku ożenił się z portugalską księżniczką Katarzyną, która zapoczątkowała w Anglii zwyczaj pijania naparu. Skoro herbatę pijał król i nowa królowa, wszyscy Brytyjczycy natychmiast podążyli za nimi – tak skrupulatnie, że w kraju spadło spożycie alkoholu. Kiedy więc na przełomie wieków chińskie liście straciły już swój urok nowości, Francuzi powrócili do wina i kawy, a Niemcy – do piwa, to właśnie Brytyjczycy, razem z Holendrami i Rosjanami, pozostali w gronie największych europejskich miłośników herbaty. Dla każdego rozsądnego kupca tamtych czasów było jasne, że to właśnie oni stanowią główny rynek zbytu. Niestety, handel herbatą nie był łatwy.

Monopol i piraci
W Wielkiej Brytanii handlem z Dalekim Wschodem zajmowała się brytyjska Kompania Wschodnioindyjska, której legenda przetrwała do dzisiaj, głównie jako niestrudzonego pogromcy piratów. Stworzona w 1600 roku, zaczęła rozkwitać dopiero po 1662, kiedy nowa żona Karola II wniosła w posagu, oprócz skrzyni pełnej herbacianych liści, indyjskie miasto Bombaj. Razem z Bengalem i Madrasem miasto to stało się dla kompanii bazą operacyjną. Sukces kompanii przerósł wszelkie oczekiwania. Wynikało to między innymi z wyjątkowych warunków, w jakich mogła działać – przyznano jej bezprecedensowy monopol na handel z Dalekim Wschodem, co stało się powodem utyskiwań wielu niezrzeszonych kupców. Dzięki temu, oraz zapotrzebowaniu na azjatyckie produkty, przede wszystkim herbatę i jedwab, kompania mogła utrzymywać sztucznie podwyższone ceny i zarabiała krocie. Nic dziwnego, że jej okręty były łakomym kąskiem dla piratów! Chciwość kompanii była jedną z przyczyn późniejszych kłopotów finansowych całego kraju. Zanim jednak do tego doszło, handel z Państwem Środka nastręczał wielu trudności.

Różnice kulturowe
Chiny nie były zainteresowane wymianą kulturową i konsekwentnie trzymały się polityki izolacjonistycznej. Wśród produktów, które Europejczycy przywozili na wymianę, interesował ich tylko jeden – srebro. Ponadto handel był możliwy tylko z kilkoma grupami kupieckimi, specjalnie wyznaczonymi przez cesarza, które kontrolowały cały rynek i raz po raz podnosiły ceny. Kompania stanęła zatem przed problemem. Próby dyplomatycznego porozumienia z Chinami od dawna już nie przynosiły żadnych rezultatów. Europejczycy byli uważani za barbarzyńców, przybyłych, żeby złożyć należny Chinom hołd, lub – w najlepszym wypadku – ignorowani. Tymczasem w ojczystej Wielkiej Brytanii na kolejną dostawę herbaty oczekiwały dosłownie tłumy.

Kontrabanda i herbata
Zaczęto pospiesznie szukać stosownego rozwiązania. Znaleziono je w Indiach, które były już pod silnym wpływem Wielkiej Brytanii – odpowiedzią na problemy handlowe okazało się opium. Wkrótce Chińczycy domagali się coraz więcej narkotyku, dowolnym kosztem. Srebro uzyskiwane z jego sprzedaży kompania przeznaczała na zakup herbaty, rachunek pozostawał więc wyrównany. Znaczne uzależnienie od opium w końcu nie spodobało się chińskim władzom. Próbowano zapanować nad sytuacją zabraniając cesarskim dekretem z 1800 roku sprzedaży narkotyku w Chinach. Dekret nie przyniósł jednak spodziewanych rezultatów. Handel przeniósł się po prostu z chińskiego portu Kanton do okolicznej zatoki, gdzie bezpośrednio z europejskich statków zabierały je chińskie galery i przemycały na stały ląd. Jako handlarzy opium zatrudniano też misjonarzy – który urzędnik odważy się zajrzeć do świętych relikwii? – w większości wypadków jednak nie sprawdzali się oni w tej roli. Nawet przekonywani, że każdy Chińczyk w głębi ducha jest pokornym metodystą i potrzeba właśnie opium, żeby go nawrócić, często wzdrygali się przed sprzedawaniem narkotyku i Biblii równocześnie.

Wojna opiumowa
Zdesperowane władze Kantonu kazały w końcu przechwycić i zniszczyć jeden z ładunków opium. Ilości były tak olbrzymie, że proces trwał ponad dwadzieścia dni. Narkotyk mieszano z wodą, solą i wapnem i w takiej formie wyrzucano do morza. Brytyjczycy uznali to za pretekst do wypowiedzenia Chinom wojny. Pierwsza wojna opiumowa trwała trzy lata i zakończyła się w 1842 roku niezwykle korzystnym dla Brytyjczyków traktatem nankińskim. W myśl zawartych w nim ustaleń, podpisanych przez chińskiego cesarza pod okiem brytyjskich dyplomatów, żołnierzy i bagnetów, Brytyjczycy otrzymali między innymi prawo swobodnego handlu bez pośredników, zwolnienie z przestrzegania tradycyjnego chińskiego protokołu i zwyczajów oraz... Hongkong. Anglicy mogli uznać się za zwycięzców i z zadowoleniem zasiąść do zasłużonej filiżanki herbaty, która, jak każda inna wypita w tamtym okresie w Wielkiej Brytanii, została kupiona za opium. Beczki pełne cennych liści mogły bez przeszkód płynąć do Europy.

Konsekwencje
Spór o opium i herbatę miał dalekosiężne konsekwencje. Zdobyty przez Brytyjczyków podczas pierwszej wojny opiumowej Hongkong pozostawał w ich rękach aż do 1997 roku, kiedy to został, zgodnie z umową, po 99 latach dzierżawy przywrócony Chinom. Druga wojna opiumowa wybuchła zaledwie czternaście lat po zakończeniu pierwszej, w 1856 roku, i trwała (z niewielką przerwą) do 1860 roku. W jej wyniku porty chińskie zostały otwarte na handel z Wielką Brytanią i Francją, zezwolono także na sprzedaż opium. Kupcy tych państw, a także Stanów Zjednoczonych i Rosji, otrzymali szerokie przywileje handlowe. Dodatkowo Rosja uzyskała tereny sporne na granicy z Chinami, chociaż w rzeczywistości nie brała udziału w drugiej wojnie opiumowej. Wielka Brytania otrzymała również południową część półwyspu Kowloon, którego część stała się później, w wyniku nieścisłości formalnych, ziemią niczyją i miejscem powstania jedynego współczesnego anarchistycznego miasta (Kowloon Walled City).

Agnieszka Kąkol „Filiżanka Smaków” nr 2(6), marzec 2009
www.filizankasmakow.pl

Oskar Wilde mawiał, że tajemnica życia leży w poszukiwaniu piękna. Podążając za jego tokiem myślenia, z przyjemnością oddajemy kawałek internetowej przestrzeni temu, co pełne urody, wykwintne i wyśmienite.

Odczuwając zmęczenie pospiesznym życiem w stylu fast, w którym nie ma miejsca na smakowanie rzeczywistości, proponujemy wszystko, co slow. Sprzeciwiając się powszechnej profanacji smaków, gustów i obyczajów, propagujemy kulturę stołu, bogactwo aromatów, piękne rzeczy oraz miejsca z niepowtarzalnym klimatem. Odrzucając wszystko, co pozbawione wartości, charakteru, stylu i klasy, stawiamy na oryginalność, elegancję, umiar i dobre obyczaje.

Zapraszam do delektowania się pięknem i niespiesznością!

Elżbieta Joanna Żurek
elzbieta@koneserzy.pl

Pliki ciasteczek wykorzystywane są przez wortal Koneserzy.pl w celach statystycznych oraz w celu zapewnienia poprawnego funkcjonowania strony internetowej. W dowolnym momencie, korzystając z ustawień przeglądarki, dostosować możesz poziom wykorzystania plików cookies przez przeglądarkę.